niedziela, 3 maja 2015

7.Jeszcze raz powiedz że nic się nie liczy

Patrycja Markowska- Jeszcze raz
             Anastazja
Coraz bliżej święta Wielkanocne. Asseco Resovii nie udało się sięgnąć po złoto Ligi Mistrzów, ale srebro też jest dobre, bardzo dobre. Teraz Rzeszów skupia się przed finałami Plus ligi. W którym to zmierzy się z Lotosem Trefl Gdańsk. Bardzo się wciągnęłam w tą siatkówkę.  I tak myślałam o niej nawet wtedy, kiedy wracałam ze sklepu po rzeczy do polewy na ciastko. Kazałam Jochenowi wyłączyć ciasto, kiedy piekarnik zacznie pipczeć. Weszłam do mieszkania. Od początku czuć było zapach spalenizny. Pobiegłam do kuchni, wszystko jasne ciasto było spalone. Założyłam rękawiczki, wyłączyłam piekarnik i wyjęłam to zwęglone ciasto.
-Jochen do cholery!-Krzyknęłam na całe mieszkanie, byłam rozżalona a jednocześnie wściekła. Po chwili do kuchni wszedł zaspany Jochen, to jeszcze bardziej mnie zdenerwowało- Poprosiłam cię tylko o wyłączenie ciasta! Jednego głupiego ciasta! Wystarczyło tylko przekręcić pokrętło jak zapipczy! Nie mam zamiaru robić wszystkiego w tym domu! Nie będę twoją kurą domową!
-Kochanie spokojnie!- Westchnął
-Spokojnie? Spokojnie? Jak mam być spokojna, jeśli ty nic nie robisz w tym domu! Wszystkim zajmuję się ja! Ale to się zmieni! Pójdę na staż. Nie będę już miała tyle czasu- wrzeszczałam dalej
-Proszę cię! Będziesz robiła kłótnię z powodu głupiego ciasta?-Westchnął
-Głupiego? Głupiego? Jochen proszę cię. Wiesz, jakie te święta są dla mnie ważne. Ale widzę, że masz to daleko gdzieś- byłam bliska płaczu - Teraz sam sobie rób ciasto
- Anastazja kochanie. Nie mam gdzieś, bardzo mi zależy na tym abyś była szczęśliwa. Przecież dobrze wiesz, że nie potrafię piec ciast- westchnął
-Bywa- wzruszyłam ramionami z siatek wyciągnęłam żelki i rozłożyłam się na kanapie
-Kotku proszę przestań- powiedział Jochen trochę już rozdrażniony
-Co mam przestać - westchnęłam
-Nie wyłączyłem tylko głupiego ciasta- jęknął
-Dobrze i teraz to głupie ciasto zrobisz- wzruszyłam ramionami i wstałam gwałtownie z kanapy, przez co stolik się wywrócił z laptopem Jochena.
-Ty zrzuciłaś mojego laptopa ja spaliłem ciasto jesteśmy kwita- powiedział i zaczął oglądać swoje cudeńko
-Przepraszam- jęknęłam
-Nic się nie stało- powiedział oschło
-Pójdę zrobić ciasto- westchnęłam

                                                       ******
I tak zleciały ciche dni. Prawie wcale ze sobą nie rozmawialiśmy. Dlatego w Wielki Piątek za wszelką cenę starałam się rozładować atmosferę.
-Josiek, choć pomalować pisanki!- Poprosiłam Jochena
-Co? Ja nie umiem malować! Co my mamy po pięć lat?- Westchną i usiadł na przeciwko mnie
-Ja zawszę będę dzieckiem. A dlaczego nasze pisanki nie mogą być ambitne?- Zaśmiałam się
-No dobrze. Ale nie oczekuj, że będzie to jakieś dzieło sztuki- jęknął i wziął jedno jajko oraz pędzelek
Po ciężkich trzydziestu minutach, w których starałam się mu zajrzeć za ramie. Ujrzałam jego dzieło. Na jednej stronie był patyczkowaty człowiek z numerem 10 na koszulce i J. Schops. A na stronie drugiej był też patyczkowaty człowieczek z numerem, 10 ale na koszulce było A. Schops.
-Josiek to jest piękne!- Westchnęłam- Bardzo słodziutkie
Wstałam i usiadłam na jego kolanach.
-Przepraszam
-Ja też przepraszam,


                                                  ******

-Już zebrałaś się? Możemy już jechać? Te święta są dla ciebie ważne a wybierasz się jak sójka za morze- westchnął, który wrócił z samochodu gdzie spakował nasze rzeczy
-No już już. Skąd ty znasz takie powiedzenia?- Zdziwiłam się
-Od Igły- wywrócił oczami
- Sprowadza cię na złą stronę- roześmiałam się
-Ta aa powiedzmy- zaśmiał się lekko
-Dobrze Josiek to, co będziemy robić przez 5 godzin tej podróży?-Zapytałam
-No nie wiem, myślę, że ja będę prowadzić- zażartował
- To ja pójdę spać- westchnęłam
-Dobranoc-przytaknął


-Ana już jesteśmy- usłyszałam głos Jochena
-Już?-Ziewnęłam- Przepraszam, że spałam i nic się tobą nie zajęłam
-Oj przestań- zaśmiał się
Rozbudziłam się. Ukochany rodzinny domek. Josiek wyciągną z samochodu walizki i skierowaliśmy się do mojego domku.
-Kochani nareszcie jesteście, chodźcie, chodźcie są już wszyscy- powiedziała uradowana mama
-Witaj Mamuś. To Jochen, Jochen to moja mama Anna.- Przedstawiłam rodzicielkę
- Miło mi nareszcie panią poznać- powiedział Josiek i dżentelmeńsko ucałowała dłoń mojej mamy
- Chodźcie. W salonie są już wszyscy-powiedział mama
-Wszyscy to znaczy, kto?-Zapytałam, ale nie usłyszałam odpowiedzi, ponieważ mama zaprowadziła nas do salonu. Parę osób tam było. Był mój ojciec pan Władysław z żoną Renatą oraz synem Tomkiem, który bardzo się zmienił. Wyprzystojniał, wymężniał. Widać mój ojciec bardzo go lubi oboje nieźle się dogadywali. Nigdy nie będę jego idealną córeczką. Jego idealna córeczka powinna od najmłodszych lat chodzić na dodatkowe lekcję języków obcych, a nie na treningi siatkówki. Jego idealna córcia powinna iść na marketing i zarządzanie a nie na psychologie. Jego idealna córa powinna wyjść za mąż za biznesmana a nie chcieć wyjść za mąż za, marnego siatkarzynę”. Ja nigdy nie będę jego ukochaną córką i jakoś nie za bardzo nad tym ubolewam.
-Dzień dobry wszystkim- powiedziałam z uśmiechem. Mój ojciec spojrzał na mnie zdziwiony.
-Nareszcie jesteś- westchnął
-Były problemy na drodze- powiedziałam sztywno
-Siadajcie, siadajcie- powiedziała mama, która weszła do salonu
- Tak, więc to jest mój chłopak Jochen- przedstawiłam Jochena a on uścisną ze wszystkimi dłonie
Ojciec spoglądał na mnie surowym wzrokiem, co chwila obdarzając Jochena pełnym wrogości spojrzenia. Trudno było wytrzymać na tym obiedzie, i ja i Jochen czuliśmy się niekomfortowo. Bardzo niekomfortowo. To ja czułam się gorzej niż on. Źle się czułam w swoim własnym domu!
- Tomek jak tam na studiach?- złą atmosferę próbowała zniszczyć mama
- Bardzo dobrze- powiedział
-Ooo słyszysz Anastazja, pewnie z samymi wyróżnieniami- wychwalał Tomka mój ojciec
-Cóż, Jochen ma brązowy Medal Mistrzostw Świata, srebrny medal ligi mistrzów. I na pewno jest wicemistrzem polski. A może być mistrzem polski. Ale to jego osiągnięcia tylko z dwóch lat tak to jest ich jeszcze więcej.- Powiedziałam pełna dumy, a Josiek obdarzył mnie spojrzeniem, które mówił: Proszę cię nie mów o moich sukcesach
-To świetnie! – Rozradowała się moja mama
- Świetnie, świetnie-powiedział mój ojciec z ironią- A co potem?
- Ummm się jeszcze zobaczy. Może być, kim chce- powiedziałam coraz bardziej ze złością
-Powiedzmy- roześmiał się lekko ojciec
- Mogę wiedzieć, o co ci do cholery chodzi?-Zerwałam się
- Och córeczko o nic- powiedział z sarkazmem
- Nie wiem, czemu ale coraz bardziej uważam, że mnie nienawidzisz- powiedziałam wściekła a Josiek próbował złagodzić sytuację łapiąc mnie za rękę i szepcąc kojące słówka
- Ależ skąd!- Roześmiał się- Nie w ogóle nie przeszkadza mi to, że twój chłopak to Niemiec, do tego starszy od ciebie oraz bez planów na przyszłość
-O nie, nie, nie przesadzasz i to bardzo a tak w ogóle to go wcale nie znasz. Jochen to najwspanialsza osoba, jaką znam. A jeśli myślisz inaczej to grubo się mylisz!
-Jesteś głupia, zobaczysz on leci tylko na twoją kasę- westchną- raczej na moją
-Jaką kasę? On roku nie wzięłam od ciebie ani grosza. I to Jochen mnie utrzymuję- byłam blisko płaczu mój ojciec to idiota!
-Dopóki zamierzasz z nim być nie jesteś mile widziana w moim domu- krzyknął
-ROBERT!- krzyknęła moja mama- Nie przeginaj
- I bardzo dobrze, bo Ja wraz z Jochenem nie mam zamiaru tutaj się więcej pojawić- powiedziałam i wraz z Jochenem wyszłam z salonu.
Jochen milczał. Rozumiał mnie, kocham go najbardziej na świecie i mam gdzieś, co gada mój idiotyczny ojciec.
-Zaczekajcie proszę- krzyknęła mama bliska płaczu- Jesteś Idiotą Robert
-Proszę kochanie on nie wiedział, co mówi- westchnęła mama była bliska płaczu tak jak ja
- Wpadnij do nas do Rzeszowa. Kocham cię mamo- powiedziałam- A i możesz przywieść parę moich rzecz Kocham cię- westchnęłam i przytuliłam rodzicielkę
-Przepraszam was bardzo za niego- westchnęła moja mama, która już płakała
- Do widzenia pani Anno- powiedział Jochen
-Do zobaczenia Jochen- westchnęła
Kiedy wyszliśmy z domu moich rodziców od razu w tuliłam się w bezpieczne ramiona Jośka i zaczęłam płakać. Nie potrafiłam powstrzymać łez.
-Ćssi kochanie wszystko będzie dobrze. Mamy siebie nic więcej się nie liczy. Chciałem to zrobić przy twoich rodzicach ze zgodą twoich rodziców, ale niestety nie wyszło i będzie musiał znaleźć się lepszy moment- westchnął Jochen.
-Jaki moment?-Zapytałam przez łzy
-Nie ważne kochanie cssi nie płacz już nie warto- westchnął
-Jestem głodna- jęknęłam
-Choć znajdziemy jakiś hotel i restauracje- powiedział
- Nie tak miały wyglądać nasze święta- powiedziałam zrozpaczona
-Wiem słonko, ale mamy siebie- mój ukochany Josiek
-Wiesz jednak nie będę czekać na idealny moment. Mam gdzieś twojego ojca. Kocham cię i tylko to się liczy. Anastazjo czy uczynisz mnie najszczęśliwszym Niemcem na świecie i zostaniesz moją żoną?-Zapytał a mi z wrażenia opadła szczęka.
-Też mam gdzieś swojego ojca-zaśmiałam się lekko- I oczywiście, że zostanę twoją żoną



LLLLLLLLL Przepraszam za wszystko!
Rzygam tęczą :P
Proszę o komentarze
3 komentarze następny 

3 komentarze:

  1. Szkoda mi ze ojciec ma do niej taki stosunek... Dobrze ze mają siebie i są ze sobą szczęśliwi, to jest najważniejsze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech... Tac czasem są rodzice... Nie rozumieją pasji swoich dzieci i ich wyborów. Niestety i tak bywa. Dobrze, że Anastazja ma jednak Jochena ;) i cieszę się, że zgodziła się zostać jego żoną :)
    Pozdrawiam, Lady Spark
    http://wybor-serca.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń